f·p·p · p·r·o·d·u·c·t·i·o·n·s   GRY | SERWERY GIER | BANNERY
 



 
 


duke.fpp.pl
Podłącz nasz
baner
 





  f·p·p · d·u·k·e | Kolumny | Kontynuacja DN

Kolumny

Kontynuacja DN

Baza EDF, godzina 1:04

- Doktorze, radziłbym nie ryzykować- . To zbyt niebezpiecznie. Wiem, że to należy zrobić jednakże...
- To nasza jedyna szansa. Ten człowiek musi na nowo ożyć- . Bez niego nowa misja się nie uda..
- Jeśli jednak, błędnie skopiowaliśmy kod genetyczny, stracimy jego ciało. Na zawsze.
- Doktorze Stetz, jeśli my go nie przywrócimy do życia, obcy będą mieli nad nami dużą przewagę. Nie do odrobienia. Mamy mu do powierzenia kolejną tajną misję, która zaprowadzi nas do całkowitego zniszczenia obcych. - Cóż, widzę, że pan nie ustąpi. Jednak ta próba jest bardzo ryzykowna i nie wiadomo czy się zakończy powodzeniem. Szanse są bardzo nikłe.

Rozmowę prowadzili dwaj naukowcy, stojący w laboratorium genetyki.. Mowa tu oczywiście o Duke'u, który został zabity przez Emperora, podczas ostatniej akcji ratunkowej dla Ziemi. Nagi Nukem leżał teraz na stole, którego się używa do operacji. Był skuty w metalowe pasy, nogi, ręce i głowa nie mogły sie ruszać. Stetz i Slatish, na rozkaz EDF, skopiowali genetykę martwego Duke'a. Próbowali go ożywić, za pomocą nowoczesnych próbek DNA i doświadczeń wykonywanych na zwierzętach. Coś w stylu "Frankensteina", tyle że chodziło o Duke'a. Stetz mruczał coś pod nosem, w końcu przycisnął duży, czerwony przycisk. Slatish tymczasem pociągnął za dźwignię, powodując straszliwe spięcia na stole, na którym leżał nieboszczyk.Stetz naciskał przyciski przy panelu. Zaczęło się błyskać, laboratorium zatrzęsło się, światła zgasły i zapadła chwilowa cisza. Po chwili to się powtórzyło, a dwaj naukowcy leżeli na ziemi.

- Doktorze ! tak nie miało być, wszystko nie idzie zgodnie z planem - krzyczał Slatish
Stetz nie odpowiedział, tylko czekał aż wstrząsy ustaną. W końcu światła znowu się zapaliły. Zobaczyli na podłodze wielkie ślady krwi. Spojrzeli w twarz Nukemowi i z przerażeniem stwierdzili, że Duke ma otwarte, puste oczy oraz otwarte usta. Do ich uszu dotarł ledwie słyszalny głos:
- Gdzie.. ja... jestem?...

Naukowcy odnieśli wrażenie, że się przesłyszeli, jednak znowu dobiegł ich głos z miejsca, gdzie stoi stół.
- Aa..a... co.. się... dzieje? Slatish i Stetz patrzyli na siebie z rozdziawioną gębą, nie mogąc uwierzyć w to, co się stało. W końcu podbiegli do stołu. Duke oddychał ciężko i nierównomiernie.
- Nukem? Duke Nukem? Słyszysz mnie!?
Duke zamknął oczy, oddychając równomierniej.
- Kim wy jesteście?... - spytał słabo
- Stetz i Slatish znowu spojrzeli po sobie niedowierzając oczom i uszom. Wskrzesili Duke'a Nukema ! Rzecz, która okazała się niemożliwa, stała sie rzeczywistością. Nie mogli wymówić słowa, gdyż coś ściskało im gardła. Slatish podszedł do panelu i nacisnął któryś ze przycisków. Pasy odpięły się. Duke ponownie otwarł oczy, ukazując normalne, ciemne oczy pozbawione wyrazu. Spróbował się podnieść, ale nie mógł się ruszyć. Stetz pomógł mu w końcu usiąść
- Na Boga ! Zdarzył się cud, to przełom w dziejach ludzkości - szeptał Stetz, któremu łzy ciekły po policzkach
Duke'owi kręciło się w głowie.
- Musimy go wsadzić na jakiś czas do kapsuły, inaczej nie przeżyje kilku godzin. - Nigdzie mnie nie wsadzicie - usłyszeli już mocny głos. I'm Duke Nukem and I'm ready for next action!
- Na Boga, Nukem! Nie wiem co powiedzieć ! Ty żyjesz..
- Tylko się trochę dziwnie czuję...
- Spróbuj zasnąć, Nukem. Musisz nabrać przynajmniej trochę sił.
- Dlaczego bolą mnie oczy?
- Ponieważ nie używałeś ich 10 lat.


Duke obudził się w łóżku, poza laboratorium. Obok leżało zwykłe ubranie. Typowe niebieskie dżinsy, obcisła czerwona koszula oraz ciężkie, czarne buty. Nukem patrzył na to przez chwilę z obłędem w oczach. - Co to wszystko, do diabła znaczy...
Po chwili usłyszał głos, który jak mu się wydawało, kiedyś już słyszał;
- Duke Nukem. Nie wiem co mogę powiedzieć człowiekowi takiemu jak ty, więc najlepiej będzie jeśli nic nie będę mówił. W rogu pokoju siedział szef EDF'u. Duke ciężko usiadł na łóżku i zaczął się ubierać. Na to szef EDF'u podszedł do niego i bez słowa uścisnął mu mocno rękę.
- Witaj znowu w naszych szeregach, Nukem. Nigdy nie myślałem .. Nie skończył gdyż reszta słów utonęła we łzach.
- Proszę się nie rozczulać. Czuję we mnie jakąś pustkę, ale żyję, mimo iż nie myśłalem że kiedykolwiek będzie możliwe wskrzeszenie człowieka. Duke zasłonił rękami twarz. - Dlaczego?
EDF'owiec zdążył się opanować i powiedział po prostu: - Musieliśmy to zrobić. 10 lat temu zniszczyłeś obcych, ale oni jednak przetrwali. Duke ciężko westchnął.
- Niewiele pamiętam ...
- Nic dziwnego, Nukem. Jesteś pierwszym człowiekiem, który ożył po śmierci.. Musimy to utrzymać z dala od prasy i mediów. Szef usiadł koło niego, patrząc mu w oczy.
- Dwaj naukowcy, których okrzyknięto wręcz szaleńcami pracowali nad tobą kilka lat. Nie wiedzieli jak do ciebie dojść. Leżałeś w prosektorium. Oddałem twoje ciało im, byś znowu żył. Trudno mi opisać ich reakcję wtedy,ale... No, nieważne. Jak widzisz znowu żyjesz i nie mogę wprost wyjść z podziwu dla nich i dla ciebie. Duke znowu zasłonił twarz. - Zapytałem dlaczego?..
Szef EDF'u wstał.
- Jak już nadmieniłem, obcy przetrwali, ale ich ostatnią siedzibą jest małe miasteczko Vigilan.Podobno renegat Wagner, uknuł coś w rodzaju sabotażu. Wagner dostarcza informacje obcym o EDF. To nasz były pracownik. Teraz jest zdrajcą. Dzięki tym informacjom, obcy doskonale znają każde nasze posunięcie. Ale nie chodzi też o to.. uważamy również... że gdzieś w podziemiu skonstruował bombę, o takiej mocy, która mogłaby zniszczyć cały ten stan USA.
- Doprawdy?...
Szef popatrzył na niego niepewnie. - Chyba bierzesz to na poważnie?
- Jak najbardziej, szefie ...
- Myślę, że sobie dasz radę. Urządziliśmy ci prywatną siłownię. Na razie będziesz mieszkał w bazie.
Duke nie odpowiedział. Znowu usłyszał głos: - Musisz szybko dojść do formy psychicznej i fizycznej. Masz tylko 10 dni.
Przykro mi, Nukem ale sytuacja nas do tego zmusza. Nie wiem, jak to zrobisz. Liczę na ciebie... EDF'owiec już stał w drzwiach, gdy powiedział na koniec:
- Zacznij od zaraz. Jesteś naszą ostatnią nadzieją, Nukem... :
Po tych słowach wyszedł, zostawiając Duke'a sam na sam z jego ostateczną misją.

----------------------------------------------

- Ile czasu do zrzutu ?! Duke krzyknął do pilota
- Niecałe 2 minuty !
Gdy zaczęło migać czerwone światełko Duke skoczył w ciemność nocy, uzbrojonego tylko w pistolet z dwoma magazynkami kul w kieszeni. Po krótkim locie i opadnięciu na ziemię, Duke nałożył ciemne okulary. Od razu lepiej. Rozglądnął się. Po prawej jakiś kot leżał koło kubła na śmieci gryząc śmieci wypadającego z niego. Po lewej duży budynek, ale w nim nie paliło się światło. Duke schowal spadochron do kosza i po chwili z pistolem w ręku szedł ciemną ulicą, blisko muru. Przeszedł jeszcze kilkadziesiąt metrów, aż w końcu zobaczył parking, na którym stało dziesiątki starych wozów, nie nadającym się do użytku. "Do diabła, chyba wybrałem zły kierunek... co to za złomowisko?
Skręcił w lewo i jego wzrok spoczął na strasznie zniszczonych domach. Wszędzie leżało pełno kości. Nie wiadomo kogo lub czego. "Przecież tu nikogo nie ma.. wojsko może samo tutaj wejść i przeszukać miasto." Myśląc w ten sposób Duke przybliżył się do jednego z domów. Weszedł do środka i zanim jego wzrok przyzwyczaił się do zmroku poczuł niesamowity odór.
"Smród rozkładającego się człowieka" - pomyślał i wycofał się.
"Co tu się stało, dlaczego nikogo nie ma na ulicy?..
Duke'owi przemknęło przez myśl, że Wagner użył broni chemicznej. Tak, to było możliwe... tylko co to był za gaz? O ile to był gaz..., może jakaś substancja dodana do wody ? hmm.. EDF mi nie dało nic przeciw broni chemicznej.. do diabła, przecież tu nic nie ma I wtedy usłyszał za sobą dudniący głos:
- Nie ruszaj się albo strzelam. Drop a gun !
Duke wyrzucił pistolet za siebie i kiedy napastnik śledził jego tor ruchu wzrokiem, Duke błyskawicznym ruchem wyszarpnął zza pasa nóż i z szybkim rozmachem rzucił go w szyję przeciwnika. Facet nie wydał dźwięku, osuwając się na ziemię. Nukem najpierw podniósł pistolet, a potem podszedł go trupa. Wyjął nóż z szyi i stwierdził, że koleś nie miał 40-tki. Twarz pokrywał kilkudniowy, czarny zarost, włosy do ramion. Najwyraźniej Wagner dysponuje nie tylko kosmitami... Ubrany w czarne spodnie i kurtkę wyglądał jak man in black. Duke wyjął z jego stygnącej dłoni zwykły pistolet.
"Kiepskie uzbrojenie.." -przemknęło mu przez myśl
Magazynek wyjął, a broń wyrzucił, potem zaciągnął zwłoki do domu, z którego dobiegał niesamowity swąd. Duke nawet nie myślał, skąd wziął się ten człowiek, może to zwiadowca, a może to był ktoś, kto mu przyszedł na pomoc. Raczej to pierwsze. Rozejrzał się wkoło jeszcze raz i nagle coś przykuło jego uwagę. Drabina na dach jakiegoś dużego budynku! Nukem szybko wspiął się na wysokość kilkunastu metrów i dopiero na dachu spoglądnął w dół. Na wschodzie paliły się czerwone światła, wkoło pełno domów i jeden wieżowiec. Odległość niezbyt daleka.
Red light district" - uśmiechnął się Duke
Szybko zeszedł z budynku i ruszył na wschód, czujnym okiem wodząc wkoło. Na pustych ulicach pogwizdywał tylko wiatr, jakby szydził z każdego napotkanego idącego tą drogą. Noc była zimna, lecz jasna. Drzewa pozbawione liści i jakichkolwiek śladów naturalności, wydawały się strażnikami tej okolicy. Duke'owi wydawało się przez chwilę, że jest sam w tym miasteczku, ale wtem usłyszał głosy, niosące się przez wiatr. Duke przycupnął za kontenerem na śmieci i zobaczył jakieś 50 metrów przed nim dwóch uzbrojonych ludzi.
- Zwiadowca jeszcze nie wrócił, musimy to sprawdzić - mówił jeden
- Wiem, ale nie jestem pewny, czy to dobry pomysł. Wagner mówił, że tamta okolica musi się przeczyścić z jego środków. Wytruł wtedy całe miasto.
- Tak... ale musimy zobaczyć, czy nic się nie stało. Inaczej, możemy mieć problemy.
- OK, ale znasz moje zdanie - mruknął drugi. - ten Wagner mi się nie podoba..
. "Czy ci się podoba, czy nie i tak cię zabije..." - pomyślał Duke - "Jak odkryją, że zwiadowca leży nieżywy, to dopiero wtedy będą problemy, ale ze mną..."
Poczekał aż przejdą i wtedy wyskoczył zza kontenera. Jak jastrząb rzucił się na pierwszego, trącając go nożem, ale nim drugi zdążył zareagować padł nieprzytomny. - Ręce pamiętają dawną siłę - powiedział na głos i zaśmiał się cicho. Ponieważ Duke wiedział, że odzzyska wkrótce przytomność, poderżnął mu gardło. Ci dwaj też nie mieli 40-tki, ale nie mieli zarostu i przede wszystkim nosili to, co Duke kochał najbardziej. Shotgun! Podniósł jednego, a z drugiego wziął naboje. 30 sztuk. Nieźle.. Po chwili oba ciała leżały w kontenerze. Duke spojrzał na ślady krwi na ulicy i poszedł dalej. Wkrótce ujrzał pierwsze zabudowania dzielnicy. Zza krzaków spoglądał zdumiony jak trooper'y przechadzały się tam i z powrotem. Zupełnie jak ludzie! Po chwili podniósł wzrok na jedyny wysoki budynek. W górze paliło się światło. "Wagner pracuje nad czymś.." - pomyślał Duke
Znowu spoglądnął na trooper'ów i przyszło mu coś do głowy. "Nie rozwale ich wszystkich, trzeba przejść sposobem..."
Przykucnął i wziął w łapy strzelbę. Wymierzyl do trooper'a stojacego jakieś 30 metrów przed nim i nacisnął spust. Rozległ się suchy strzał i padające ciało trooper'a przykuło uwagę kilkudziesięciu innych jego 'kolegów'. Wszyscy zbiegli się patrząc na przebite kulami ciało trooper'a. Tymczasem Duke korzystając z sytuacji wymknął się z krzaczorów i chyłkiem schował się za budynkiem, w którym pracował Wagner. "Jak dostanę go juz w swoje ręce, operation complete"
Zobaczył małe, drewniane drzwiczki w uliczce. Nie namyślając się długo, wyważył je i ujrzał kilka granatów i karabin maszynowy. Zabrał je, gdyż zaraz któryś z trooper'ów poleci do Wagnera i da mu znać, że szpieg się przedostał. Nim wyszedł, zbadał czy ktoś czai się na zewnątrz. Nie ma nikogo. Wychodząc rzucił granat do pomieszczenia, z którego wyszedł. Zanim wybuchnął, wsiadł do windy, prowadzącej na piętra. Wysiadł na ostatnim , gdyż prawdopodobnie tam pracował Wagner. Uzbrojony w shotguna, chciał wyjść z windy, lecz ciemność przykuła go do miejsca. Zanim oczy przystosowały się do mroku, rozległ się śmiech, potem drugi, trzeci aż w końcu zaskoczony Duke krzyknął; - Kto tu jest ?!
Zapaliło się światło i Duke ujrzał hordę mężczyzn stojących z karabinami, trzymając go na muszce. Wśród nich stał Wagner, facet około 50-tki o pooranej zmarszczkami twarzy, szczególnie w kącikach ust skłaniały do częstego wybuchania śmiechem. - Ach, ten Bill. Wiedziałem, że w końcu przyśle tu kogoś, aby sprawdził, czy planuję coś przeciwko niemu - powiedział Wagner podchodząc do Duke'a. - Myślisz, że nie wiedziałem, iż przybyłeś tutaj powęszyć trochę? Może cię zaskoczę, ale dowiedziałem się o tym własnie przed chwilą! Nikt z naszych nie zabija zawsze pomocnego trooper'a... - uśmiechnął się szyderczo. - Wiesz co? Zdradzę ci coś, ale w moim laboratorium obok. Chcesz...?
Duke pobladł z gniewu i już chciał się rzucić w ten tłum ludzi, gdy jeden ze strażników powiedział: - Rzuć broń.
Nukem zrobił to i po chwili szedł do przodu, czując na swoich plecach zimną lufę broni. Duke zauważył, że nim dotarli do laboratorium, Wagner cały czas uśmiechał się szelmowsko. "Co on kombinuje... co chce ze mną zrobić?"
Rozmyślania przerwały łomot otwieranych ciężkich drzwi. Po chwili znalazł się w środku i zdumiony patrzył na wielkie pomieszczenie o okrągłym kształcie, o oknach pokrytych laboratoryjnym szkłem i setkach małych urządzeń, używanych w fizjologii, biochemii, genetyki i embriologii. Zauważył podobny stół, na którym niedawno leżał. Z drobną różnicą. Było postawione pionowo. Całości dopełniało duże, owalne okno na suficie, przez które prześwitywał księżyc. - Robi wrażenie, prawda? - zaśmiał się szyderczo Wagner - planuję kilka ulepszeń... - Już na nic ci się to nie przyda. EDF wie gdzie jestem, zjawią się tu a wtedy ty nie będziesz miał żadnych szans - skłamał połowicznie Duke Wagner odwrócił się i spojrzał na niego. - Nie ... ? - zapytał, a po chwili zaśmiał się cicho. Zaraz jednak odwrócił się w mgnienu oka i spojrzał Duke'owi w oczy
. - Co o mnie wiecie? - spytał Wagner, choć czuł, że nie otrzyma odpowiedzi na to pytanie. Lepiej powiedz, gdyż chyba nie chcesz, by cię przykuto do tamtego stołu - wskazał głową.
Teraz z kolei zarechotał Duke. - Mam już doświadczenie w tych sprawach.
- W TYCH sprawach.. - uśmiechnął się Wagner. - No cóż, prawdopodobnie nie wiesz co cię czeka. Przykuć go!
Strażnicy pochwycili Duke'a i przymocowali do dużego, szerokiego stołu. Nukem szarpał się chwilę, ale wiedział już, że nie ma szansy na uwolnienie. Wagner podszedł do niego z kpiącym uśmiechem na twarzy i powiedział:
- Obiecałem ci powiedzieć, co zamierzam... nim jednak to zrobię, chciałbym wiedzieć komu to mówię. Zechciej mi powiedzieć jak się nazywasz. Duke milczał chwilę, ale zaraz powiedział.
- Nukem... Duke Nukem.
- A więc, Dukem - chyba mogę cię tak nazywać ? - zapytał głupio Wagner i zaśmiał się. Przypuszczam, że EDF myśli, iż planuje jakąś reakcję termojądrową. Jeśli się myle, to mnie wyprowadzisz z błędu... chyba że wolisz poczuć coś, czego nie lubisz?
Duke patrzył na niego z nienawiścią w oczach. Wagner zauważył to i zrozumiał, że NA RAZIE nic nie powie.
- Jeśli nic nie powiesz, ja ci nic nie powiem. No, może oprócz tego, że posiadam tu coś znacznie potężniejszego od tego, co prawdobodobnie myślicie wy. Ale ja mogę się mylić. Więc gadaj, co wiecie!? Duke ze spuszczoną głową myślał, jak bardzo pomylił się szef EDF'u. To nie była żadna bomba, tylko jakaś masowa broń biologiczna. Na to wszystko najbardziej wskazuje fakt, czego doświadczył na przedmieściach. Duke uznał, że na nic się nie zda ukrywanie tej informacji, więc powiedział o tym Wagnerowi. Słuchał go, aż w końcu roześmiał się głośno. - Tego się można było spodziewać po was! Właśnie dlatego odszedłem od tej organizacji! A Bill, wasz szef, to kompletny idiota! Co by mi przyszło z takiej bomby? Nic! Nic oprócz milionów trupów ludzi, prochu i pyłu. Bo taki byłby końcowy wynik. - wykrzyknął Duke przyznał mu w duchu rację.
Wagner opanował się i powiedział:
- No dobrze... Więc teraz ja ci opowiem co planuję. Zacznę od tego, że w pomieszczeniu obok mam coś, co pomoże mi opanować świat. Cały.A EDF to tylko robak, który czeka na zgniecenie. Tu, w tym laboratorium opracowałem całkowicie nową broń masowego rażenia. Nazwałem ją Vual. Sam nie wiem czemu. W każdym razie ta substancja jest na tyle silna, że niesie czasem uśpienie lub... śmierć. Już zapewne widziałeś te trupy na przedmieściach. To nie moja robota... chyba moi chłopcy się nudzili. W każdym razie, Vual może występować w postaci gazu i cieczy. Mogę go rozpylić, mogę go wlać do zbiornika wodnego. I zgadnij, co się wtedy stanie. Całe miasta uśpione na kilka godzin zostaną okradzione i obrabowane. Będziemy mieli czas spenetrować wszystko. Nikt mi nie przeszkodzi. Pokażę ci Wyszedł gdzieś, i po chwili wrócić trzymając w rękach na oko 30-cm fiolkę, a zielona gęsta ciecz przelewała się z bulgotem. - Widzisz? To tylko jedna fiolka. Jeśli bym ją teraz upuścił, to nic by się nie stało. Jakbym jednak trzymał Vual w jakimkolwiek przedmiocie to spryskiwania... to zginęlibyśmy ja, ty i ci dwaj strażnicy. Cała procedura leży w tym, że Vual w postaci cieczy jest śmiercionośny po wypiciu...w minutę układ krążenia zostaje zatruty, roztapiają ci się wnętrzności, nim jednak ujrzysz widzisz jak twoja skóra pęka. W postaci gazu ginie się po bliskim kontakcie. Jak widzisz, głównie będę używał tego drugiego. Po prostu rozpylę to nad miastem i voila! Co ty na to? Duke słuchał tego wszystkiego, nie dowierzając własnym uszom. Gdyby EDF o tym wiedziało... co teraz zrobić?.. - Jestem tylko twoim więźniem i możesz robić ze mną co chcesz - odparł - Istotnie. Tak się składa, że obmyśliłem niedawno preparat na zanik mięśni. Tylko że nie miałem na kim to przetestować... Duke pobladł. "Musze się stąd wydostać!"
- Domyślam się, że ja jestem tym królikiem doświadczalnym ?
Wagner krzywo się uśmiechnął
- Domyślny jesteś ! Wprawdzie nie wymyśliłem jeszcze na to antidotum... ale myślę, że nie będziesz stawiał oporu. Duke znowu zaczął się szarpać, ale tylko zmarnował siły. - Widzisz?... EDF cię opuściło. Nie masz nikogo, kto mógł by ci pomóc. Zostawię cię teraz na chwilę z tymi dwoma panami - wskazał na strażników - muszę zejść piętro niżej po ten preparat... hahahaha! I wyszedł.
W 2 sek potem wypadki potoczyły się tak szybko, że Duke zorientował się, kiedy jeden strażników leżał na ziemi nieprzytomny. Ciemnoskóry strażnik podbiegł do panelu z przyciskami. - Co ty wyprawiasz? Kim jesteś? - zawołał Duke
Ciemnoskóry machnął ręką
- Nie mamy czasu! Przysłali mnie z EDF'u, abym miał cię na oku. Jak cię wzięli w niewole, już wiedziałem, że będziesz potrzebował pomocy. Duke odetchnął. Prawdobodobnie jest już uratowany. Tylko problem w tym, jak się wydostać z budynku chronionego przez dziesiątki uzbrojonych ludzi. - Jak się nazywasz? - Mów do mnie Gomez. W końcu nacisnął właściwy przycisk i pasy odpięły się. Duke rozmasował ręcę. - Co teraz? - Wagner zaraz tu wróci. Nie możemy wyjść przez drzwi, gdyż nafaszerują nas. Jest tylko jedno wyjście. Spojrzał na sufit i na duże, owalne okno.
- Za wysoko !
- Nie prościej poczekać tu na Wagnera i obezwładnić go?
- Nie. Wróci tu ze strażnikami.
Przez chwile rozglądali się wokoło szukając punktu zaczepnego. - Nie ma wyjścia !
Na zewnątrz rozległy się kroki i Wagner weszedł w asyście dwóch strażników trzymając w ręce fiolkę. Jego oczy zwęźiły się na widok człowieka leżącego na ziemi.. Krzyknał dziko i im jednak zdążył cokolwiek zrobić dwaj mężczyźni doskoczyli do dwóch stażników pozbawiając ich przytomności uderzeniem pięści. Duke szybko podniósł pistolet i przykładając go do głowy Wagnera powiedział: - Nie krzycz - bo zginiesz. Postaw fiolkę na ziemi. Wagner położył i zapytał: - Co teraz? Nie zabijecie mnie. Nie wiecie gdzie trzymam Vual. Jeśli zniszczycie budynek... nikt nie ocaleje. Bomba atomowa też nie wchodzi w grę. - Weźmiemy cię na zakładnika - powiedział lakonicznie Gomez. Cofnij się pod drzwi! Gomez podszedł do niego i wykręcił mu ręce do tyłu. Idziemy! Duke, osłaniaj mnie. Na widok Wagnera wychodzącego z laboratorium i Gomeza stojącego za nim trzymającego jego ręce, mężczyźni na korytarzu podnieśli broń. - Nie strzelać! - krzyknął Wagner. Strażnicy popatrzyli po sobie jakby nie wiedząc co zrobić. Tymczasem zakładnik, Gomez i Duke jechali już windą w dół. Po dotarciu na miejsce, weszli do holu. Duke obejrzał się niepewnie.
- Idziemy - powiedział Gomez
Wagner cały czas się glupkowato uśmiechał. To niepokoiło Duke'a. I wtedy nagle rozlęgły się wsząd huki strzałów odbijających się rykoszetem. Duke sięgnął po broń, a Gomez puscil Wagnera, też dobierając karabinu. Zaczeli strzelać za lady, skąd dochodziły strzały. Wtedy Gomez krzyknął z bólu i cofnął się za kontuar. - Dostałem w nogę! Goń Wagnera! Ja postaram się ich powstrzymać! Duke skinął głową i puścił się biegiem do góry, za Wagnerem, osłaniany przez Gomeza. Po drodze na schodach wyrzucił pistolet. Dotarł do korytarza, którego przedtem nie widział. Bardzo ciemnego miejsca nie mógł rozpoznać. Wtem huknął strzał! Kula odbila sie rykoszetem po pomieszczeniu. Duke dobył noża, chowając się za biurko. O dziwo, nagle usłyszał jakby w oddali zbliżający się helikopter. "Pomoc czy zguba?"
- Wagner! Wiem że mnie słyszysz! Nie masz szans.
Rozległy się strzały pod budynkiem i krzyk ludzi. Zabijane trooper'y, padały na ziemię. "EDF!"
Cień Wagnera minął znowu na schodach.
"wchodzi na dach"
Duke szybko powstał i znowu pobiegł po schodach. Zatrzymał się przed stalowymi drzwiami. Dobył ponownie dobył noża i gotowy na wszystko wyskoczył na dach. Ku jego zdziwieniu, Wagner stał na krawędzi. Powoli się obrócił a na jego twarzy czaił się szelmowski uśmiech. - To koniec Wagner, poddaj się! EDF już zdobywa budynek! W odpowiedzi naukowiec sięgnął do kieszeni i wyjął małą fiolkę. Duke unióśł nóż, gotowy do rzutu.
- Jeśli to upuszczę, zginiemy.
- Przegrałeś! Poddaj się!
Wagner szybkim ruchem ręki rzucił fiolkę pod nogi Duke'a, a w sekundę potem naukowiec leciał w dół z nożem wbitym w pierś. Duke nie tracąc ani chwili dłużej, ledwie zerknął na opary, które już zdążył wdechnąć, odwrócił się błyskawicznie i pędził do krawędzi dachu. Skoczył w dół. W dole rozlegały się strzały...

Nukem obudził się w łóżku, w szpitalu EDF. Chciał się podnieść, ale ostry ból przeszedł mu przez żebra, klatkę piersiową i rękę. Odwrócił głowę w prawo i stwierdzil, że w pomieszczeniu nie był sam. Obok niego leżał nieprzytomny Gomez.
Nim odwrócił głowę w lewo, usłyszał serdeczny śmiech. Na fotelu, znowu w kącie siedział Bill Thompson, szef bazy EDF'u. - Brawo, brawo i jeszcze raz brawo - powiedział podchodząc do łóżka Duke'a. Nie uścisnę ci ręki, gdyż obie masz złamane. Duke skinął głową.
Przez chwilę zbierał siły i cicho zapytał:
- Jak ja przeżyłem? Skoczyłem z bardzo wysoka...
Twarz Thompsona spochmurniała. Z kolei on skinął głową.
- Tak... Miałeś duże szczęście. Nie wiem czemu po prostu wyskoczyłeś z dachu, a nie zbiegłeś po schodach. W każdym razie gdyby nie to stuletnie drzewo, na które się nadziałeś, byłoby po tobie. Wylądowałeś na czubku, a potem opadając na sam dół przez gałęzie wylądowałeś straszliwie okaleczony, cały we krwi. Niektórzy myśleli, że nie żyjesz. Gdyby nie ambulans, który w porę przyjechał... Cóż! Jesteś cały połamany i poturbowany. Niektóre wnętrzności uległy zniekształceniu. Ale wyzdrowiejesz. Thompson opuścił głowę.
- Co z Gomezem?
- O, wyliże się z tego. Ranili go, ale nim stracił świadomość, wezwał nas przez swoją małą radiostacyjkę. Helikopter i wojsko mieliśmy od dawna w pobliżu. Obawialiśmy się szturmu gdyż Wagner mógł użyć Vualu.
- Jeśli już jesteśmy przy Vualu... znaleźliście go? Wagner mówił ze miał tego trochę. Thompson skinął głową i po raz drugi się roześmiał. Gdyby nie ta poszlaka na dachu, nie znaleźlibyśmy tego. Założyliśmy, że Wagner nie miał fiolki przy sobie. Skąd więc znalazła się w jego rękach na dachu?
- Nie mam pojęcia...
- Otóż to! Ukrył Vual w kominach! Bardzo sprytnie. Bał się, że sejf czy jakieś pomieszczenie to zbyt mało, by ukryć tak bardzo cenną rzecz, więc ukrył Vual w najmniej spodziewanym miejscu. W każdym razie chemicy już zajmują się wyciąganiem substancji. Ale najważniejsze, że obaj żyjecie. Wysłaliśmy Gomeza wcześniej jako szpiega, ale Wagner nikogo nie wtajemniczał. Cóż, w każdym razie jest już po sprawie. Gratuluję wam obu. Świat znowu jest bezpieczny. Thompson wstał z nóg łóżka i podszedł do drzwi. - Myślę że to wszystko czego chciałeś się dowiedzieć. Życze szybkiego powrotu do zdrowia, Nukem. I ponownie gratuluję. Dobra robota. Po tych słowach wyszedł, a Duke zapadł w niespokojny sen. Sześć miesięcy poźniej, w klubie "Victoria" popijał drinka przyglądając się kobietom tańczącym na rurze. Duke uśmiechnął się. "Stare, dobre czasy...."
- No one steals our chicks... and lives. - powiedział na głos i roześmiał się głośno.






 + DODAJ NOWY TEMAT 




--------------------------------------
Autor: [FPP]Chris
Aktualizacja: 09·12·2005 - 07:02



 : DRUKUJ 

     




   


f·p·p · p·r·o·d·u·c·t·i·o·n·s © 2000-2005 f·p·p productions. Skontaktuj się z nami w celu uzyskania dodatkowych informacji.
Przeczytaj reklama z nami, aby dowiedzieć się jak ukierunkować swoje produkty i usługi do graczy.


Dzisiaj jest Piątek · 29 Marca · 2024
Strona wygenerowana w 0.082266 sek.